Kochani!
Klęczę, biję się w piersi i przepraszam, przepraszam, przepraszam!
Zakopana w depresji jesienno- zimowo- wiosennej kompletnie odizolowałam się od mojego osobistego bloga. Nic tylko Futrzaty i Futrzaty. A teraz jeszcze Miśka do tego! A ja?!!!
Znów byłam w kilku fajnych miejscach, znów jadę w nastepne i co? I nic! Ani zdjęć ani pisaniny...Tfu! Paplaniny. Bo za dużo naraz bym chciała i sama nie mogę sie zdecydować.
Sama nie wiem, czy ma być na poważnie, z zarysem historycznym i statystykami ( pewnie samej nie chciałoby mi się czytać) czy ma być skrótowo i z mnóstwem zdjęć ( no bo komuś pochwalić się trzeba, Puszkowy ma to w nosie) czy ma być tak jak widzę to ja. Ale wiecie : zaraz ktos sie odezwie że nazwa dzielnicy nieprawidłowa a dany wyraz wymawia się zupełnie inaczej i będzie mi głupio.
Czlowiek czyli Puszkowa chciałby opowiedzieć że są sympatyczni ludzie, piękne miejsca i obłędna pogoda a tu w pysk dostaje! Bo jak był inny- ten ktoś czytający - to pogoda była typowa czyli śnieżyce i huragany a mnie, nie wiadomo dlaczego, trafił się upał i szum oceanu. Bo życie jest ciężkie, ponure i do kitu a durna Puszkowa cieszy się że może sobie siedzieć na murku i patrzeć na innych roześmianych ludzi. Z równie głupim i bezsensownym uśmiechem od ucha do ucha a życie jest przecież ciężkie i tak dalej, i tak dalej...
Dawno, dawno temu, dziecięciem w kołysce...Nie, aż tak daleko to pamięcią nie sięgam :D. No więc, kiedyś tam jedna z moich koleżanek w chwili szczerości zarzuciła mi, że najbardziej wkurza ją to ze zawsze się śmieję i mam dobry humor, A przecież wszystko jest do kitu! Wszystko!!! A potem wyjechała na południe Europy... Kiedy widziałam ja ostatni raz gębę uśmiechniętą miała od ucha do ucha i wszystko jej się podobało. Czyli...Nasza ponurość wynika z braku slońca! Sprawdzone!
I właśnie dlatego raz po raz wybywam stąd. Żeby baterie naładować :D
Wracam do planu blogowego na ten rok.
Punkt 1 : dokończę Chiny. Właściwie calość napiszę bo zatrzymałam się na lotnisku w Finlandii i tkwię tam do dzisiaj :D Ale tam taka kurtka była ze ho ho!!! Do teraz żałuję że jej nie kupiłam :)
Punkt 2 : opowiem o Szkocji
Punkt 3 : Szwecja w ulewnych deszczach. Ale koncert McCartneya był więc mogło być nawet trzęsienie zieni, I tak nie zauważyłabym :)
Punkt 4 : listopadowe Azory. Marzyłam o nich- takie samotne, na tym środku Atlantyku, wszędzie daleko...Było... hm, interesująco.
Punkt 5 : moja ukochana, jedyna, najcudowniejsza, wymarzona ( i tu jeszcze z milion słów o wydźwięku co najmniej pozytywnym) wyspa czyli styczniowa Teneryfa :D
Punkt 6: lecę juz we wtorek :D
W związku z tym, że lecę, opowieści zacznę w przyszłym tygodniu. Po trochę, bez zarysu dziejów i statystyk. Kto chce niech sobie zajrzy w Google. Tam jest wszystko! A komu sie nie podoba bo za mało ambitne niech nie czyta :D
Buziaki!
U Futrzatego też coś będzie. Jak mu laptop oddam...
A ja dopiero dzięki Futrzatemu dowiedziałam się o tym blogu! Chętnie poczytam o Twoich podróżach. :)
OdpowiedzUsuńDzięki!!! Teraz dopiero będę zmotywowana ! :D
OdpowiedzUsuńCzy Ty tak sama po swiecie się szwendasz, Puszkowa?
OdpowiedzUsuńSama nie :D Puszkowy mnie ciaga a czasem ja jego. Dobrze że oboje lubimy się szlajać :) Tylko ja to palmy i sloneczko a on inne temperatury preferuje. Ale jakoś nam się udaje zgodzić to wszystko :)
UsuńBuziaki!
Ooo fajnie, ze podróżujesz za mnie, bo ja chyba za leniwa, za strachliwa, albo co? A Futrzasty z ferajną chyba nie zostaje sam??? Wiem,że jest genialny ale chyba by nie dał rady?
OdpowiedzUsuńdaj mu laptopa czasem, daj, bo lubię bardzo ten świat kocim okiem widziany!
Byłam i już wróciłam czyli następne miejsce do obgadania na świecie czeka. Mam fajnych sąsiadów więc towarzystwo zabezpieczone, samo nie jest a żarełko pomrożone w lodówce czeka. I jakoś sobie wszyscy razem dajemy radę :D Pozdrawiam!
Usuńmam Cię! zazdroszczę wrednie podróży, hlip, hlip
OdpowiedzUsuńNie rycz, mała, nie rycz... Czy jakoś tak!
OdpowiedzUsuń